Asset Publisher Asset Publisher

KRAJOBRAZ PO KLĘSCE

Jest piątek 11 sierpnia 2017r. Wakacyjny weekend zapowiada się wybornie. Z nieba leje się żar, w cieniu 32 stopnie. Prognozy pogody zapowiadają wyładowania atmosferyczne, ale sierpniowe gorące dni często przynoszą chmury burzowe

Nikt nie spodziewał się, że w zaledwie kilkanaście minut rzeczywistość podzieli się na tą z przed klęski i po niej. Tuż po 23-ej, kiedy żywioł nieco zmalał, rozpoczęły się próby  szacowania strat, w ciemności zaczęły się pojawiać pojedyncze światła latarek. Pełen obraz zniszczeń będzie widoczny dopiero następnego dnia. Pierwsze sygnały, że znaczne zniszczenia dotknęły lasy pojawiły się jeszcze tej nocy. Większość leśniczówek położonych jest w głębi lasu. Rozdzwoniły się telefony z pytaniami. Na szczęście nic nikomu się nie stało, ale lasu nie ma. Na początku to do nas nie docierało. Przecież to nie możliwe! Niektóre drzewa  miały grubo ponad 100 lat. Jest noc ciężko oszacować straty, na pewno rano okaże się, że nie jest tak źle. Wczesne poranne godziny obnażyły obraz prawdziwych zniszczeń. Patrzyłam na to co zostało po moim ogrodzie i budynku gospodarczym, gdy zadzwonił telefon. Leśniczy z Załachowa, podaje pierwszy meldunek. Od Lubostronia do Paterka nie ma lasu. Wstępne szkody oszacował na 10 tys. m3 powalonych drzew. Tłumacze, że chyba się pomylił, co najmniej o jedno zero, przecież to niemożliwe. W odpowiedzi słyszę, że to wstępny rachunek dalej przez las nie da się już iść. W tym samym czasie na telefonie wyświetlił się numer Zastępcy Nadleśniczego, wszystko jasne to nie żart. Większość z nas poniosła starty w swoich domostwach, ale każdy kto tylko mógł dojechać zjawił się w nadleśnictwie. Potem oszacujemy starty w ogrodzeniach i budynkach teraz liczy się tylko las. Gdy weszłam do budynku nadleśnictwa Zastępca Nadleśniczego Kazimierz Słoma już zbierał wstępne meldunki od leśniczych. Jak zwykle nienagannie ubrany w mundur, ze stoickim spokojem przyjmował kolejne zgłoszenia i uspakajał podwładnych. Ten spokój w jego głosie był nam wtedy bardzo potrzebny. Wstępne raporty oszacowały straty na 300 tys. m3 zniszczonych drzewostanów.

Ostatecznie uprzątanie klęskowiska zamknęło ten bilans na 750 tys. m3 i 10 tys. ha w mniejszym lub większym stopniu uszkodzonych powierzchni.

Jest środa 11 sierpnia 2021r. Przez 4 lata tytanicznej pracy, uprzątneliśmy klęskowisko z wiatrołomów. Odnowiliśmy 1903,08 ha zniszczonego lasu. Do odnowienia pozostało 358,05 ha. Wykonaliśmy pracę, która jeszcze 4 lata temu wydawała się niemożliwą. Przed klęską w nadleśnictwie sadziliśmy las na powierzchni około 200 ha. Po 11 sierpnia 2017r. taki rozmiar prac realizowany był tylko w jednym z klęskowych leśnictw. Każdego roku sadziliśmy około 700 ha, nie licząc planowych odnowień realizowanych zgodnie z Planem Urządzenia Lasu. Nie dokonalibyśmy tego bez pracowników nadleśnictwa oraz Zakładów Usług Leśnych. Byliśmy bardzo zbudowani odzewem społeczeństwa na pomysł wspólnej akcji sadzenia lasu. Odpowiedzieli strażacy, harcerze, myśliwi, leśnicy z innych nadleśnictw, lokalne stowarzyszenia jak np. „kcyńskie morsy” oraz mieszkańcy z terenu nadleśnictwa, którzy poświęcili swój wolny czas by razem z dziećmi posadzić nowy las. Dziękujemy jeszcze raz wszystkim za okazaną pomoc i wsparcie. Było i jest to dla nas bardzo ważne, bo klęska nie tylko wyrządziła szkody w lesie ale kosztowała nas dużo zdrowia i nerwów. Oczywiście wraz z ostatnią posadzoną na klęskowisku sadzonką nie kończy się temat odbudowy lasu. Niestety to co nas najbardziej deprymuje to fakt, że nie zobaczymy efektów naszej pracy. By ocenić w pełni ten efekt potrzeba co najmniej kilkudziesięciu lat. To co staramy się zrobić teraz to stworzyć bogaty i różnorodny drzewostan, który w przyszłości będzie cieszyć nasze dzieci i wnuki. Staraliśmy się wykorzystać zniszczenia, które przyniósł żywioł dla przebudowy drzewostanów. Cenne były nawet kilkuarowe powierzchnie z żyźniejszym siedliskiem dla wprowadzania gatunków liściastych. Naszym celem jest stworzenie różnorodnych i wielogatunkowych drzewostanów, które staną się bardziej odporne zarówno na szkody abiotyczne jak i biotyczne. Sporo pracy jeszcze przed nami. Teraz priorytetem jest wyprowadzenie upraw i ich ochrona przed szkodnikami oraz nadmiernym zgryzaniem przez zwierzynę. Tak duża ilość młodników to również realne zagrożenie pożarowe. Problemów jest sporo, ale mamy nadzieje, że najgorsze lata są już za nami. Mamy jednak sporo pokory wobec sił natury. W każdym działaniu staramy się naśladować przyrodę - to ciągła, żmudna i zarazem fascynująca nauka.